Iwona Blecharczyk, znana jako "Trucking Girl", to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w branży transportowej w Polsce. Zaczynała jako nauczycielka języka angielskiego, ale jej pasja do ciężarówek zaprowadziła ją na drogę zawodowego kierowcy. Od 2013 roku dzieli się swoim niezwykłym życiem w trasie poprzez media społecznościowe, zdobywając przy tym międzynarodową sympatię i uznanie. Jako ambasadorka Volvo Trucks i laureatka tytułu "Barbie Shero", inspiruje kobiety (i nie tylko) na całym świecie do realizacji swoich pasji i odważnego podążania za marzeniami. Zapraszamy do rozmowy, w której spojrzymy na świat transportu przez oczy jednej z najbardziej wyjątkowych postaci w tej branży.
Miło mi Ciebie poznać Iwono.Twoje doświadczenie w branży transportowej jest ogromne. Czytając i podążając za Tobą w mediach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że obrana przez Ciebie droga jest niezwykle ciekawa. Czy mogłabyś podzielić się swoją historią w tej branży i opowiedzieć, co zainspirowało Cię do założenia własnej firmy?
Rzeczywiście, już 14 lat pracuję w transporcie. Co mnie skłoniło do założenia własnej firmy? Zanim zaczęłam jeździć, zawsze myślałam o własnym biznesie, choć nie wiedziałam, w jakiej branży. Z wykształcenia jestem nauczycielką, ale ta praca mnie nie satysfakcjonowała. Chciałam podróżować, poznawać ludzi, a pasja do ciężarówek skłoniła mnie do wyboru transportu jako drogi zawodowej.
Postanowiłam podjąć się pracy jako kierowca przez rok, aby poznać branżę transportową od podstaw i dopiero wtedy pomyśleć o założeniu własnej firmy. Po tym czasie okazało się, że muszę się jeszcze dużo nauczyć. W taki sposób jeździłam przez kilka lat po Europie, rozwijając się i dokumentując swoją pracę w mediach społecznościowych. Po trzech latach otrzymałam ofertę pracy w polskiej firmie zajmującej się transportem ładunków ponadnormatywnych, co było moim marzeniem. Pracowałam tam przez kolejne trzy lata, zdobywając doświadczenie w przewożeniu dużych ładunków, jak łopaty do turbin wiatrowych. Następnie postanowiłam poznać transport na innym kontynencie. Wyjechałam do Kanady i zaczęłam pracę w firmie transportowej, która kursowała również w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu zrealizowałam swoje marzenie o zwiedzeniu USA.
Jak dalej rozwijała się Twoja kariera po wyjeździe za granicę?
Okazało się, że jazda ze zwykłą chłodnią i robienie kilometrów, co było moim marzeniem na samym początku, już nie sprawia mi żadnej radości. Zaczęłam więc szukać nowych wyzwań. Przyjęłam ofertę jazdy po lodowych szlakach Kanady, transportując ładunki do kopalni diamentów, a później pracowałam na polach naftowych, gdzie zdobyłam doświadczenie w transporcie off-roadowym. Pozwolenie na pracę w końcu wygasło więc wróciłam do Europy i kontynuowałam pracę z gabarytami.
Równocześnie zaczęłam rozwijać karierę internetową, występując na konferencjach i różnych wydarzeniach, gdzie opowiadałam między innymi o warunkach pracy kierowców zawodowych.Jednak po pewnym czasie zaczęłam mieć trudności z połączeniem pracy zawodowej z moim rozwojem w mediach społecznościowych. To właśnie brak elastyczności w pracy oraz pogorszenie zdrowia skłoniły mnie do założenia własnej firmy, by zyskać większą kontrolę nad swoim czasem. Mimo wielu obaw, w 10. roku kariery jako kierowca odebrałam pierwszą ciężarówkę i rozpoczęłam działalność na własny rachunek.
Twoja historia jest naprawdę inspirująca. Pokazuje różne aspekty drogi do zdobycia wysokiego doświadczenia w transporcie – zarówno jako kierowca zawodowy, jak i właścicielka firmy. Czy przejście z roli kierowcy do właścicielki firmy budziło Twoje obawy, że to zadanie okaże się trudniejsze, niż przewidywałaś?
Muszę przyznać, że niemal przez cały czas miałam wrażenie, że sobie nie poradzę. Na początku miałam trudności z podjęciem decyzji o wyborze zestawu. Choć bardzo chciałam zestaw pod gabaryty specjalistyczne, wiedziałam, że działalność transportowa wiąże się z wieloma formalnościami i wysokimi kosztami. Wybrałam zestaw standardowy, który był tańszy i prostszy w utrzymaniu, co zmniejszało ryzyko i ułatwiało znalezienie pracy. Początkowo planowałam współpracę ze spedycją, ale napotkałam na opóźnienia i lekceważące podejście właściciela firmy, który wprost powiedział, że przygotowanie umowy trwa długo, bo pisze ją tak, aby “blondynka” była w stanie ją zrozumieć. To ostatecznie skłoniło mnie do podjęcia decyzji o przejściu na własne logo i postawieniu na niezależność.
Choć bycie niezależną wymagało odwagi, podjęłam to ryzyko, by zyskać całkowitą kontrolę nad własnym zestawem. Nie miałam zaplanowanej pracy po jego odbiorze, ale dzięki swoim kontaktom zdobyłam w końcu pierwsze zlecenia. Po pewnym czasie współpracy z różnymi klientami otrzymałam propozycję od dużej firmy transportowo-spedycyjnej z Opola, co zapewniło mi stałą pracę przez dwa lata. Decyzja o samodzielności okazała się przełomowa i pozwoliła mi rozwijać się zawodowo.
Możesz opowiedzieć jakie wyzwania wiążą się z byciem kobietą w tej branży? Czy to był jeden z trudniejszych aspektów na początku działalności? Czy pojawiły się również inne trudności, takie jak kwestie formalne lub biurokratyczne?
Może po prostu odpowiem na to pytanie, żeby kierowca, który się zastanawia nad otwarciem firmy, wiedział, na co się pisze. Założenie firmy transportowej to wyzwanie, głównie ze względu na znaczące koszty, takie jak opłaty drogowe, oraz trudności w zarządzaniu finansami spowodowane opóźnieniami w płatnościach. Formalności i dbałość o dokumentację są kluczowe — brak przeglądów lub odpowiednich papierów może prowadzić do utraty licencji. Certyfikat kompetencji zawodowych przewoźnika jest przydatny, aby uniknąć dodatkowych kosztów związanych z zatrudnianiem osób z uprawnieniami. Jednak ten egzamin jest naprawdę trudny, więc warto się z tym liczyć.
Niezaplanowane wydatki, takie jak awarie czy wymiana opon, mogą znacząco obciążyć budżet firmy. Wymagania formalne różnią się w zależności od kraju, dlatego nieprzestrzeganie lokalnych regulacji, np. brak oryginalnych dokumentów, może skutkować poważnymi konsekwencjami. Ważne jest więc rygorystyczne podejście do finansów i porządek od samego początku, aby uniknąć problemów w trudniejszych warunkach.
Zminimalizuj ryzyko i ukryte koszty - Odkryj nasze rozwiązania dla firm flotowych.
Jak wcześniejsze doświadczenie zawodowe wpłynęło na efektywne zarządzanie międzynarodowym transportem, finansami i procesami biurokratycznymi w Twoim biznesie? Czy masz może jakieś wskazówki na temat tego, jak usprawnić te obszary?
Jeśli chodzi o małą firmę transportową, to wiadomo, że często jeździsz sam, nie masz pracowników do biura, bo firma nie stać na dodatkową osobę. Ważne jest porządkowanie od samego początku. Bardzo pomaga negocjowanie wszystkiego, co się da – każde zlecenie, każdą stawkę. Jeśli nie uda się podnieść stawki, próbuj skrócić termin płatności lub załatwić kilka kursów na raz.
Co mi również pomogło jako kierowcy to to, że miałam wszystko w jednym miejscu – kartę paliwową, opłaty drogowe, zwrot VAT. Wszystko było zintegrowane z aplikacją, co bardzo ułatwiało pracę. Dzięki temu nie musiałam używać laptopa ani przechowywać dokumentów w tradycyjnej formie. Faktury i inne dokumenty wysyłałam z telefonu, co było ogromnym ułatwieniem.
Uważam, że pomocne jest korzystanie z jednego dostawcy oferującego zintegrowane usługi, ponieważ niezwykle oszczędza to czas i upraszcza zarządzanie.
Myślę, że to jest bardzo dobra rada, szczególnie dla kierowców, którzy są aktywni w tym zawodzie i są jednocześnie właścicielami. W końcu dochodzi wtedy jeszcze ten aspekt pracy codziennej w ciężarówce i ogromne ilości aktywności do koordynacji.
Tak, ma jeszcze jedną radę, którą warto zapamiętać: zawsze próbujcie uzgodnić zlecenia i termin płatności na podstawie skanu lub zdjęcia CMR, bo w trudnych czasach każda firma próbuje wydłużyć termin płatności. Często firmy ustalają, że termin liczy się od momentu dostarczenia papierowej wersji faktury z podpisem odpowiedzialnej osoby, a nie od momentu rozładunku. To wydłuża termin płatności nawet o 2-3 tygodnie, szczególnie jeśli kierowca jest przez ten czas w trasie.
Wspomniałaś o różnych aspektach finansowych. Czy podjęłaś jakąś decyzję finansową, którą uznajesz za najrozsądniejszą, patrząc na nią z perspektywy czasu?
Tak, to, że miałam jednego dostawcę w kontekście kosztów związanych z drogą, pozwoliło mi negocjować cenę za paliwo i termin płatności. Druga decyzja to wybór leasingu w złotówkach. Kiedy zaczęłam zarabiać w euro, kurs euro był bardzo wysoki, więc dodatkowo zarabiałam na sprzedaży waluty. Ważne jest, w jakiej walucie się zarabia i w jakiej wydaje, bo to ma duży wpływ na finanse. Warto też dobrze wybrać ubezpieczenie – nie tylko pod względem ceny, ale także tego, co wchodzi w zakres ubezpieczenia, aby uniknąć przykrych niespodzianek w przypadku wypadków.
A była jakaś decyzja, która z perspektywy czasu okazała się błędem, lub której ponownie byś nie podjęła?
Na początku wszystko wydawało się w porządku, ale popełniłam błąd, zamawiając drugi zestaw, który był za ciężki. Rynek transportowy, początkowo rosnący, zmienił się – wzrosła liczba zestawów, a zapotrzebowanie spadło. Liczyłam na inwestycje w farmy wiatrowe, ale projekt się opóźnił, więc zestaw stał więcej, niż jeździł.
Konsultacje z innymi są ważne, ale warto weryfikować informacje, bo plotki w branży często mijają się z prawdą. Ważne jest przygotowanie finansowe – założyłam, że przez pierwsze 6 miesięcy nie będę zarabiać, co pozwoliło mi zachować płynność i uniknąć problemów z opłatami.
To bardzo cenna informacja, szczególnie w kontekście zmieniających się warunków rynkowych i politycznych. Na pewno jest to ważne, by mieć ten bufor bezpieczeństwa na różne sytuacje.
Mam jeszcze jedną radę, bo pytałaś mnie o to, czy czegoś żałowałam. Ja postawiłam na niezależność, łącząc transport z marketingiem, co pozwala mi realizować różnorodne cele, choć czasem kosztem opłacalności tras.
Myślę, że kierowcy preferujący stabilność lepiej odnajdą się w modelu z operatorem, zapewniającym stałe zarobki. Prowadzenie działalności niezależnej niesie ze sobą wysokie zyski w dobrych czasach, ale kryzysy mogą prowadzić do dużych strat.
Przykładem jest sytuacja po pandemii COVID-19, kiedy firmy zaczęły intensywnie zarabiać i inwestować. Niestety, każdy boom jest zazwyczaj krótkotrwały, a później przychodzi kryzys. Ten obecny wstrząsnął wieloma przedsiębiorstwami, które musiały zredukować swoje floty ze względu na spadek wolumenu transportowego.
Branża transportowa jest niestabilna – jeśli zarabia się dobrze, warto podzielić te pieniądze na przyszłość, bo czasy kryzysu mogą nadejść niespodziewanie.
Moje kolejne pytanie skupia się bardziej na kierowcach. Jakie możesz wskazać wyzwania, które wiążą się z zatrudnianiem i zarządzaniem kierowcami i jakie cechy powinien mieć dobry kierowca ciężarówki?
Praca w branży transportowej jest trudna i wymaga zaangażowania oraz odpowiedzialności. Pracując przez lata w systemie 4x1, zdałam sobie sprawę, jak ciężkie może być to być. Jako pracodawczyni korzystam z usług kierowców z agencji, którzy najczęściej pracują sumiennie, choć zdarzały się sytuacje z problematycznymi osobami.
Z perspektywy przedsiębiorcy ważne jest, aby kierowca rozumiał specyfikę zawodu, był komunikatywny, skoncentrowany na pracy i znał podstawy języków obcych. Jego rola to nie tylko jazda, ale także dbanie o dokumenty i szczegóły wpływające na finanse firmy. Nawet drobne błędy, jak opóźnienie spowodowane wymianą koła, mogą powodować straty. Wspólne zrozumienie tych aspektów jest kluczowe dla sukcesu firmy.
Chętnie nawiązałabym do Twojej współpracy z agencją. W modelu, w którym kierowcy nie są zatrudnieni na stałe, fluktuacja pracowników jest zazwyczaj większa. W jaki sposób agencja pomaga Ci w doborze odpowiednich kierowców? Czy ustalasz pewne kryteria, które następnie przekazujesz agencji, a oni proponują konkretnych kandydatów? Jak dokładnie wygląda ten proces?
Współpracuję już od dłuższego czasu z agencją, która wyznaje te same zasady etyki pracy co ja. Jej przedstawicielem jest kierowca, który sam jeździł i miał okazję kilka razy wyruszyć w trasę moim zestawem. Wiedziałam więc, że to osoba,która doskonale rozumie naszą firmę i wie, jakiego kierowcy potrzebujemy. Obecnie mamy 3–4 kierowców, których zmieniamy i z którymi nawiązaliśmy pozytywne relacje.
Czy w czasie współpracy z zatrudnionymi kierowcami pojawiły się jakieś trudności lub sytuacje problematyczne?
Po pewnym czasie zrozumiałam, że samo zaufanie nie wystarczy, szczególnie po sytuacji, gdy brakowało dwóch desek z ciężarówki i nie można było ustalić, czy zostały zgubione czy skradzione. Klienci często wymagają pełnego kompletu, a trudno było jednoznacznie wskazać, co się wydarzyło – kierowca zapewniał, że nie zostawił ich podczas załadunku, ale pojazd stał na parkingu przez kilka tygodni, co mogło umożliwić kradzież. Z jednej strony chciałam wierzyć kierowcy, ale z drugiej wiem, że jak człowiek jest zmęczony i się gdzieś spieszy, to może popełnić błędy. Ja również tego doświadczyłam jako kierowca.
Po tej sytuacji zaczęliśmy robić zdjęcia stanu technicznego i wprowadziliśmy program, który nam to ułatwił. W końcu wszystko stało się jasne i uporządkowane.
Jakie oprogramowania czy narzędzia cyfrowe wykorzystujesz w codziennej pracy? Które z nich pomagają Ci poradzić sobie z tymi wszystkimi codziennymi sprawami?
Podstawowym narzędziem pracy jest moja aplikacja Eurowag. Od samego początku zaglądam tam codziennie, sprawdzam, gdzie są auta w trasie, ile godzin przepracowali kierowcy, czy są faktury do opłacenia, mimo że kwestie księgowe mam dobrze zorganizowane. Moja księgowość może pobierać faktury z portalu klienta Eurowag, do którego ma dostęp administracyjny, oraz wprowadzać przelewy do banku, które zatwierdzam w odpowiednim momencie. Często szybciej zaloguję się do aplikacji Eurowag niż do samego banku, by sprawdzić, czy coś czeka na zatwierdzenie.
Dla pracownika biurowego mamy pakiet Microsoft Office i Fire TMS, który pomaga w organizacji zleceń, obliczaniu rentowności oraz monitorowaniu kosztów, przebiegów i opłat drogowych. Pozwala też rejestrować zmiany tras, co jest ważne w kalkulacjach transportu specjalistycznego, gdzie pusty przebieg i opłaty drogowe mają duży wpływ na wycenę.
Dodatkowo zarządzam przeglądami technicznymi, tachografami, legalizacjami i wyposażeniem, jak gaśnice. Te drobne sprawy wymagają dużej uwagi, by unikać strat.
Czyli jak mówisz, te technologie pozwalają też dbać o szczegóły, jak na przykład gaśnice czy przegląd. To są drobne rzeczy, które później mogą stwarzać spore problemy.
To właśnie tak w transporcie jest - człowiek ciężko walczy i pracuje, czegoś nie dopatrzy i przez to traci zysk z kilku miesięcy. Jest to niezwykle ważne i na początku każdy myśli, że będzie o tym wszystkim pamiętał, ale potem to wszystko się mnoży. W pewnym momencie dochodzi do sytuacji, w której głowa jest zapchana zadaniami. Wtedy to wszystko może się po prostu posypać.
Wspomniałaś o sytuacjach mniej i bardziej stereotypowych doświadczeniach w polskiej branży logistycznej. Czy były związane z tym jakieś zabawne sytuacje, które przytrafiły się tobie jako właścicielce firmy?
Zabawne, nie zabawne, ale przypomniała mi się historia z Sycylii. Jechałam z ładunkiem niebezpiecznym, więc musiałam popłynąć promem. Dojechałam do portu, gdzie były dwie firmy armatorskie. Poszłam kupić bilet. Wyszedł do mnie mężczyzna, który zaczął oglądać moje auto. Nagle mi powiedział, że mnie nie zabiorą ponieważ ciężarówka nie ma uchwytów do przypięcia zestawu do promu, które muszą tam być na wypadek sztormu, aby przypiąć zestaw do podłogi statku. Jednak kolega, który regularnie pływał z tymi ładunkami, mówił, że nie ma problemu, bo on nigdy nie płacił dodatkowej opłaty. Ja jednak wciąż nie mogłam go przekonać, więc pojechałam do innego przewoźnika.
Tam natomiast powiedziano mi, że zapłacę 750 € za bilet, co było znacznie większą sumą. Postanowiłam skontaktować się ze spedycją z prośbą o pomoc. Udało nam się porozumieć z polską firmą, która znalazła dla mnie bilet za 400 €. Zapłaciłam, ale okazało się, że pośrednik, który sprzedał bilet, wycofał się, gdy tylko dowiedzieli się, że to ja. Zwrócili mi pieniądze i powiedzieli, że mnie nie wezmą za tę kwotę, tylko za 750 €. Na szczęście, napisał do mnie wtedy kolega, który miał doświadczenie z innym portem. Tam już zapłaciłam tylko 350 € za przeprawę w obie strony. Musiałam jedynie poczekać 2-3 godziny, bo promy kursowały rzadziej, ale nie było problemu z zabraniem mnie na pokład. I to była taka śmieszna historia, chociaż trochę kosztowna.
Ale jednak ta historia daje do myślenia, aby być czujnym pięć razy bardziej niż mężczyźni w tym biznesie, tak mi się wydaje.
Na Sycylii i w południowych Włoszech, często zauważa się, że ceny zależą od tego, jak ktoś nas oceni. Na przykład raz na stacji benzynowej zapłaciłam 20 € za kawę, bułkę i wodę. Po chwili pracownik zauważył, że jestem kierowcą ciężarówki, przeprosił, dodając zgrzewkę wody gratis, ponieważ zapłaciłam za dużo. Bywały podobne sytuacje, jak ta, gdy za ciastka „specjalnej edycji” zapłaciłam 30 €, choć wtedy odmówiłam takiej „ekskluzywności”. (śmiech)
Standard.
Tak, po prostu w transporcie trzeba być czujnym.
Mówisz, że nadal wiele podróżujesz, jesteś czynnym kierowcą, a do tego prowadzisz swoje media społecznościowe. Bierzesz dłuższe trasy i takie, które cię interesują, co może być wymagające w kontekście łączenia pracy z życiem prywatnym i wolnym czasem. Masz jakieś wskazówki, jak radzić sobie z tym balansem i stresem?
Szczerze mówiąc, sama chciałabym znaleźć jakiś przepis na to, bo nie radzę sobie z tym kompletnie. Ja po prostu mogłabym pracować bez końca. Staram się jednak uczyć, jak to hamować. Po tych wszystkich latach wciąż nie jest to łatwe. Stosuję work-life balance w taki sposób, że staram się dzielić czas w miesiącu na pół – połowa to jazda, połowa to bycie w domu. To jednak wciąż nie przychodzi mi naturalnie.
Jeśli chodzi o stres, to też nie mam pojęcia, jak sobie z nim radzić. Staram się z tym jakoś żyć. W branży przewozowej wszyscy jesteśmy spięci, bo kryzys trwa dłużej niż się spodziewaliśmy. Starsi przewoźnicy porównują ten kryzys do tego z 2008 roku, a niektórzy mówią, że jest jeszcze gorszy, i nie widać końca. Więc stres w branży teraz osiągnął szczyt.
Jak sobie z tym radzić? Nie wiem. Ja cały czas ćwiczę, więc odkąd mam swoją własną firmę transportową, ćwiczę 2-3 razy w tygodniu z trenerką na video rozmowie. Wcześniej, w pracy przy gabarytach, miałam dużo pracy fizycznej i nie miałam problemów z kręgosłupem, bo ciągle się ruszałam. W standardowym transporcie, gdzie jeżdżę po 9 godzin dziennie, już po trzech miesiącach zaczęłam mieć ogromny ból kręgosłupa. Uważam, że ruch to podstawa dla zdrowia fizycznego, ale też psychicznego, bo niestety stresy w branży się nie kończą, a podobno tylko narastają.
Szybciej do domu z Eurowag - efektywnie planuj trasy i zyskaj więcej czasu dla siebie.
Uważam, że to obiecujący początek. Z uwagi na wiele godzin spędzanych za kierownicą oraz wynikający z tego stres, kluczowe jest zainwestowanie w regularną aktywność fizyczną.
Tak, czasami stres i niepewność przyszłości blokują mnie tak bardzo, że nawet nie chcę ćwiczyć. Jednak gdy zmuszę się do tego, rozruszam się - nagle wszystko staje się łatwiejsze. Wtedy okazuje się, że strach ma po prostu wielkie oczy.
Czasami, gdy coś mnie przeraża, to czuję ogromny paraliż. Nie wiem wtedy co zrobić, więc zazwyczaj sięgam po telefon i dzwonię do siostry. Dzięki jej radom znajduję w sobie siłę, aby działać dalej.
Czyli wsparcie zaufanej osoby jest naprawdę ważne.
Tak.
Przeszłyśmy przez wiele etapów i aspektów biznesu. Gdybyś mogła zmienić jedną rzecz w branży transportowej, co by to było?
W transporcie problemem jest nadmiar pośredników. Zdarza się, że ładunek przechodzi przez kilka spedycji, co obniża marżę dla przewoźników. Ograniczenie liczby spedycji do dwóch mogłoby poprawić tą sytuację. Całkowite usunięcie spedycji jest nierealne ze względu chociażby na ogromne wolumeny transportu. Muszą być operatorzy, którzy mają odpowiednie programy, zaplecze i wyszkolonych ludzi, którzy to zlecają przewoźnikom. Niemniej jednak, za duża liczba spedycji powoduje, że pewne osoby zarabiają bez wykonywania realnej pracy.
Warunki pracy kierowców też pozostawiają wiele do życzenia. Zwłaszcza dostęp do czystych sanitariatów w Europie, który nadal niewystarczający. Jeśli sytuacja się nie poprawi, młodsze pokolenia nie będą chciały pracować jako kierowcy, co pogłębi kryzys związany z brakiem pracowników.
A jak oceniasz młodsze pokolenie kierowców, jeśli chodzi o wymagania wobec warunków pracy? Jak porównałabyś starsze pokolenie do młodszego, które teraz zaczyna? Trudniej zachęcić ich do tego zawodu?
Statystyki pokazują, że młodzi kierowcy, do dwudziestego piątego roku życia, stanowią tylko 8% wszystkich kierowców, więc zainteresowanie tym zawodem jest naprawdę małe.Według mnie można uznać, że są bardziej wymagający, ale w pozytywnym aspekcie.
Bo co to znaczy wymagający? Czy to, że człowiek w pracy chce mieć dostęp do sedesu, czystej wody, ciepłej wody i możliwość wykąpania się? To nie jest wymaganie czerwonego dywanu na parkingu, to raczej upominanie się o podstawy. Ja nie widzę w tym nic złego.
Może to właśnie młodsze pokolenie, stawiając nowe wymagania, przyczyni się do wprowadzenia tych zmian, o których mówisz, że brakuje w Polsce, jak i w całej Europie.
Akurat w Polsce warunki są bardzo dobre.To w tych najbogatszych krajach zachodnich są one najgorsze, ponieważ mają przestarzałą infrastrukturę. Natomiast w Polsce jest bardzo unowocześniona.
Zbliżając się do końca - co dalej? Co dalej z twoją firmą? Masz jakieś ekscytujące plany na przyszłość, na najbliższe miesiące, lata? Czy możesz się nimi podzielić?
Zawsze wolałam mówić o swoich planach dopiero, gdy były już zrealizowane, jak na przykład z Volvim czy Volvegiem. Rozwój firmy zmienił moje podejście – teraz bardziej planuję i przewiduję, zamiast liczyć na szczęście. Jestem na 3/4 drogi do podpisania kontraktów, ale póki to się nie stanie, wolę nie mówić, żeby nie zapeszyć. W drugiej połowie roku spodziewam się czegoś super, co zaskoczyło nawet mnie, ale wolę na razie trzymać to w tajemnicy. Ale na pewno nie będę stała w miejscu, bo ja potrzebuję się rozwijać.
I tego Ci życzę, aby te wszystkie plany się spełniły. Z niecierpliwością czekamy na Twoje dalsze poczynania. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
I ja dziękuję.